Legnica - Oficjalny Portal Miasta

bip

Praca

Praca
Cyganie w większości nie mieli stabilnych źródeł utrzymania. Utrzymywali się z prac dorywczych. Mężczyźni zajmowali się handlem, muzykowaniem i kotlarstwem. W zależności od potrzeb rynku, handlowano końmi (na „dużym rynku” przy ul. Wrocławskiej),12 zegarkami, złotem, walutą, materiałami kupowanymi w komisach i sklepach, dywanami, patelniami. Materiały (cięte na kupony ubraniowe i sukienkowe) i dywany dobrze sprzedawały się na wsi. Z muzykowania żyło kilka osób. W latach 60  Andrzej Siwak miał grupę (akordeon, gitara, skrzypce, kontrabas) chodzącą po podwórkach. Grali także na weselach, w pociągach i restauracjach. Później rodzinne tradycje muzykowania kontynuowali Jan Siwak, Eugeniusz Siwak, Zdzisław Huczko (którego ojciec Michał Huczko grał z A. Siwakiem).
Bardzo dochodowym zajęciem było pobielanie (t’e chanoł) cyną kotłów z miedzi, haków rzeźniczych, kan i kadzi do mleka, wanien i basenów w rzeźniach oraz innych urządzeń i naczyń. Zlecenia Cyganie otrzymywali od mleczarni, cukierni, piekarni, rzeźni, masarni, rozlewni wód mineralnych, lodziarni. Bielenie (cynowanie) wykonywane było przez dwie lub trzy osoby (także kobiety), prywatnie lub w ramach spółdzielni pracy, najczęściej na miejscu u zleceniodawcy. Praca była odbierana przez Sanepid, który sprawdzał jakość powłoki cynowej i zawartość w niej substancji szkodliwych dla zdrowia.
W pracy cygańscy kotlarze wykorzystywali sobie tylko znane techniki.13 Cyna (arćići) stosowana do bielenia musiała być specjalnie przygotowana. Topiono ją, następnie wylewano na szmatę i drugą szmatą szybko ścierano, uzyskując w ten sposób proszek (kolis). Naczynie (przedmiot) do bielenia, np. kocioł, rozgrzewano w ognisku (później także lutlampą), czyszczono kwasem i szmatą wcierano weń wcześniej rozsypany na jego powierzchni proszek. Praca nie należała do lekkich i bezpiecznych ze względu na towarzyszący jej dym i opary kwasu solnego. Kotlarze chorowali na oczy i płuca, często byli poparzeni. Praca ta jednak uważana była za „pracę dobrą”, to znaczy taką, „która nie zabiera człowiekowi wolności – pozwala szybko zarobić na utrzymanie rodziny i mieć dużo czasu na to, co najważniejsze: spotkania, przyjaciół, zabawę. Praca od rana do wieczora, tyranie nie jest dla Cygana pracą wartościową, bo ona człowieka utrupia, pozbawia radości życia”.14 Przez długi czas kotlarstwo należało do intratnych zawodów, a Cyganie uważani byli za najlepszych fachowców w tej branży. Dużą sławę w tym zawodzie zdobył pierwszy w Legnicy kotlarz Piotr Dymitrak (Pietrek). Otrzymywał zlecenia z całej Polski. Był osobą wielce szanowaną. Z jego zdaniem się liczono. Rozstrzygał spory związane z przestrzeganiem niepisanego kodeksu zakazów obyczajowych (kodeks Mageripen) nie tylko w Legnicy, ale i w innych miastach. Brał udział w spotkaniach starszyzny cygańskiej, podczas których rozstrzygano ważne dla tej społeczności sprawy.
Charakterystycznym natomiast sposobem zarabiania kobiet było chodzenie po prośbie i wróżenie z kart (nazywane w języku Cyganów nizinnych - ćhuveł fody), ze zdjęcia, z lusterka oraz „czytanie” z ręki. Cyganki zarabiające wróżeniem ubierały się tradycyjnie w długie fałdziste spódnice, kolorowe chusty na głowach lub narzucone na ramionach. Można było je najczęściej spotkać w okolicy dworca PKP, alei platanowej przy ul. Parkowej i rejonie ulicy Rosenbergów. Wyjeżdżały także wróżyć na wieś i tam dopiero wykorzystywały bogaty arsenał sztuczek i rekwizytów z zakresu „czarnej magii” (jajko, szklanka z „zaczarowaną wodą”, „diabełki”).15 Towarzyszyły im często córki, które w ten sposób przyswajały sobie tajniki „stawiania kart” i przygotowywały do kontynuowania tradycji, gdy dorosną. Wróżenie przynosiło niekiedy dochód wyższy niż praca w charakterze robotnika niewykwalifikowanego i było jednym z ważniejszych sposobów utrzymania rodzin (ich wyżywienia). Władzy to się nie podobało. Próbowała z wróżbiarstwem walczyć. Również dlatego, że podczas wróżenia często dochodziło do kradzieży (wyłudzenia) nie tylko pieniędzy, ale także zegarków i biżuterii, które jak „zaczarowane” znikały w zakamarkach spódnic i bluzek. Wróżenie było również przyczyną konfliktów wśród Cyganek. Jedne zarabiały więcej, inne mniej. Lepiej zarabiające były skłonne podzielić się pieniędzmi, np. z siostrą, której w danym dniu nie poszczęściło się, ale nie z „obcymi” Cygankami. Wobec braku odpowiednich regulacji prawnych milicja zmuszona była stosować półśrodki i uciekać się do naginania przepisów. Spisywała wróżące Cyganki, zabierała do komisariatu, karała mandatami za zakłócanie porządku publicznego poprzez np. „natarczywe i aroganckie zaczepianie przechodniów” czy „deptanie trawników w czasie wróżenia”.
Tylko niewielka grupa posiadała stałą pracę etatową. Nie było o nią trudno. Każdego, kto chciał pracować, Wydział Zatrudnienia kierował do pracy, najczęściej w charakterze robotnika niewykwalifikowanego, nisko opłacanego. W roku 1967 grupa Cyganów zdolnych do pracy liczyła 37 osób, w tym 17 kobiet. W miejskich zakładach pracowało 15 osób, w tym 5 kobiet. Ponadto 3 osoby wykonywały rzemiosło i pracowały indywidualnie.16 Wydział Zatrudnienia w porozumieniu z WSW przeprowadzał rozmowy z niepracującymi i proponował przeszkolenie. Mało kto z propozycji korzystał. Chęci podjęcia pracy nie wyrażały przede wszystkim kobiety, jako powód podając zatrudnienie męża lub brata i związaną z tym konieczność opiekowania się dziećmi i domem. Wśród mężczyzn powszechne było zjawisko pobierania skierowania do pracy i nie podejmowania jej lub porzucania po kilku tygodniach bez podania przyczyny. Aby temu przeciwdziałać, Wydział Zatrudnienia i Spraw Socjalnych utrzymywał kontakt z zakładami pracy zatrudniającymi Romów, zwracając uwagę służbom pracowniczym na potrzebę starannej opieki nad tą grupą pracowników w procesie ich adaptacji zawodowej.
Pragnąc poprawić wskaźniki pracujących Cyganów, WSW w Legnicy w kwietniu 1968r. przekazał Wydziałowi Zatrudnienia następujące wnioski do realizacji:
  • stosować formę perswazji, bodźce materialne i moralne niepracujących celu nakłonienia niepracujących Cyganów do podjęcia pracy zawodowej; 
  • systematycznie podnosić kwalifikacje zawodowe Cyganów zatrudnionych w uspołecznionej gospodarce; 
  • otaczać opieką osoby podejmujące pracę w uspołecznionej gospodarce i wykorzystać wszystkie możliwości dla stworzenia im przyjaznej atmosfery w zakładzie pracy; 
  • współpracować z Wydziałem Zdrowia i Opieki Społecznej w zakresie pomocy ludności cygańskiej w okresie przyuczenia do zawodu oraz w stwarzaniu biedniejszym rodzinom cygańskim innych źródeł utrzymania, a nie tylko w formie udzielania zapomóg.
W wyniku realizacji powyższych wniosków w październiku 1968r. pracowało 31 Cyganów, w tym 5 kobiet. Do nauki zawodu skierowano 5 chłopców. Osobom, które nie ukończyły szkoły podstawowej, proponowano kontynuację nauki z równoczesnym uczęszczaniem na kursy zawodowe, w systemie stacjonarnych kursów wieczorowych, organizowanych przez Wydział Oświaty. Grupa młodzieży cygańskiej, która edukację zakończyła na poziomie kilku klas szkoły podstawowej, nie wyraziła zainteresowania uzupełnieniem wykształcenia i zdobyciem kwalifikacji zawodowych.17
Ten stan zatrudnienia nie utrzymał się długo. Według danych WSW z 12 lutego 1969r. pracę kontynuowało 16 osób. 11 mężczyzn było zatrudnionych w gospodarce uspołecznionej na stanowiskach robotników fizycznych, a 2 jako kierowcy. W spółdzielczości pracy zatrudnione były 2 kobiety, a 1 kobieta w systemie pracy nakładczej (galanteria skórzana).18 W ciągu roku liczba zatrudnionych znacznie się zwiększyła. W lutym 1970r. w gospodarce uspołecznionej poza spółdzielczością pracy zatrudnionych było 39 Cyganów w charakterze pracowników fizycznych. W pracy nakładczej (szycie rękawiczek w DZBR „Renifer” w Prochowicach) pracowały dwie kobiety.
W 1977 roku społeczność cygańska w Legnicy liczyła 117 osób. Spośród 73 osób powyżej 18 roku życia – 34 osoby pracowały (18 mężczyzn i 16 kobiet), a 6 osób otrzymywało rentę. 6 kobiet pracowało w ZGM jako dozorczynie, 3 na stanowiskach szwaczek w ZPDz. „Hanka” i „Elpo”, 1 w Chłodni Składowej jako robotnik fizyczny, 5 w różnych zakładach jako sprzątaczki i 1 jako kierowniczka sklepu warzywnego na rogu ul. Czarnieckiego i Nowotki, należącego do Spółdzielni Ogrodniczej. Kierowniczką sklepu przez prawie 10 lat była Maria Siwak (Mania), jedna z nielicznych Cyganek, które pochwalić się mogą kilkunastoletnim stażem pracy.
Jeśli chodzi o mężczyzn, to 8 pracowało w zawodzie kotlarza, a 3 w zawodzie murarza. W Legnicy były zarejestrowane 2 zakłady kotlarskie – Zygmunta Horwata i Józefa Pawłowskiego oraz zakład murarski prowadzony przez Jerzego Siwaka. Ponadto 8 osób było zatrudnionych na etatach pracowników niewykwalifikowanych, 1 zarobkował jako muzyk i 1 jako kierowca taksówki. Taksówkarzem był Jan Siwak, znany powszechnie jako „Jasiu Setka”. Taki numer miała jego taksówka (pierwszy w Legnicy żółty Fiat 125 p), na której jeździł od 1973 do 1988 roku. Kilka lat później zezwolenie na prowadzenie działalności rzemieślniczej otrzymał Jerzy Barczewski (handel okrężny) oraz Józef Weiss, Władysław Majewski i Szymon Ondycz (kotlarstwo).
W latach 1977-1987 liczebność ludność cygańskiej zwiększyła się ponad dwukrotnie – do 301 osób. W legnickich zakładach pracy zatrudnionych było 16 osób, spośród 183 osób w wieku produkcyjnym (90 kobiet i 93 mężczyzn). Do grupy pracujących należał legendarny Gienek Cygan (Dymitrak), który w latach 80. zatrudniony był w hotelu „Cuprum” jako ochroniarz. Ponadto 4 osoby posiadały zezwolenie na prowadzenie działalności rzemieślniczej z zakresu pobielania kotłów i naczyń (Adam Kierpacz, Józef Kierpacz, Tomasz Goman) i murarstwa (Jerzy Siwak).
Niektórzy z pracujących w tamtych latach z dumą pokazują dziś dyplomy z gratulacjami i „wyrazami najwyższego uznania za „zaangażowanie i trud wniesiony w rozwój i prawidłowe funkcjonowanie naszego przedsiębiorstwa” oraz za „osiągnięcia w pracy zawodowej i działalności społecznej”, podpisane zgodnie z ówczesnym obyczajem przez przewodniczącego związków zawodowych, sekretarza POP i dyrektora. Należy do nich Kazimiera Kwiatkowska, wieloletnia pracownica MPGK. Gdy została zwolniona interweniowali mieszkańcy i policjanci z Policyjnej Izby Dziecka przy ul. Chrobrego, którą przez wiele lat sprzątała i z pracy której byli zadowoleni. Większość zatrudnionych jednak nie angażowała się w życie zakładu. Kierownicy tych przedsiębiorstw wspominają, że robotnicy narodowości cygańskiej nie uczestniczyli w pracach społecznych organizowanych przez ich firmę. Nie odnotowano jednak z tego powodu (ani żadnego innego) przejawów dyskryminacji zatrudnionych. Nie było też odmowy przyjęcia przez zakład pracy Cyganów.
Rodziny znajdujące się w najtrudniejszej sytuacji materialnej, a do takich należała większość, powszechnie korzystały z pomocy społecznej. 
Zasiłki stałe i okresowe, talony żywnościowe oraz pieniądze na zakup węgla i ziemniaków były często jedynymi oficjalnymi źródłami zdobywania środków do przeżycia. Znaczna część ludności cygańskiej korzystała również z pomocy w naturze świadczonej przez Radę Powiatową PKPS w postaci odzieży, pościeli, obuwia, paczek żywnościowych, mebli, sprzętu gospodarstwa domowego. Dzieci uczęszczające do szkoły otrzymywały niewielkie zapomogi (były one wstrzymywane, gdy dziecko opuszczało zajęcia szkolne), korzystały z obiadów w szkole lub w stołówce TPD i bezpłatnej szklanki mleka. W okresie wakacji mogły wyjechać na kolonię (np. do Przemkowa) lub skorzystać nieodpłatnie z półkolonii w mieście. Należy w tym miejscu zauważyć, że rodzice niechętnie godzili się na wyjazd dziecka w okresie lata obawiając się, że wpływ innych zagrozi ich tożsamości.
Ważne miejsce w systemie opieki nad ludnością cygańską posiadała Helena, brat Dzidzi i córka Cecylia ochrona zdrowia i profilaktyka zdrowotna. Lekarze i pielęgniarki podejmowali wiele działań, aby uzyskać zadowalający poziom przestrzegania higieny osobistej, stanu sanitarnego mieszkań, dbałości o zdrowie, korzystania z opieki lekarskiej i badań profilaktycznych. 
Poprawa w tym zakresie następowała wolno. Niewiele rodzin cygańskich zgłaszało się na badania profilaktyczne. Na wezwanie reagowały pojedyncze osoby. Nie rezygnowano jednak z badań. Lekarze rejonowi i lekarze Poradni D otrzymywali polecenia objęcia szczególną opieką Cyganów zamieszkałych w ich rejonach. Przeprowadzane od lat 60. wywiady środowiskowe i badania profilaktyczne pokazywały, że najczęściej spotykanymi schorzeniami u dorosłych były stany zapalne dróg oddechowych i przewlekłe nieżyty żołądka (nieregularne odżywianie się). U dzieci natomiast stwierdzono zmiany krzywiczne, choroby skóry (świerzb), wszawicę. Odkryto także kilka przypadków chorób serca. Nie stwierdzono natomiast występowania chorób społecznych i zakaźnych.19
Wywiady środowiskowe wykorzystywano do informowania Cyganów o bezpłatności badań lekarskich oraz konieczności przestrzegania terminarza szczepień ochronnych dzieci i higieny osobistej. Dla ludności cygańskiej organizowano pogadanki i pokazy filmów profilaktycznych. Rodziny otrzymywały skierowania na prześwietlenie klatki piersiowej oraz badanie WR.
Działania te jednak nadal nie przynosiły oczekiwanych efektów. Na przykład w 1967r. na badania nikt się nie zgłosił. Na 7 dzieci w wieku przedszkolnym – 2 wykonało komplet szczepień, 1 posiadało szczepienia niepełne, a 4 dzieci w ogóle do szczepienia nie przyprowadzono. Rodzice, wielokrotnie wzywani, nie zgłaszali się do punktu szczepień. Także w 1969r. mało dzieci cygańskich skorzystało ze szczepień. Mimo odwiedzin pielęgniarek środowiskowych w domach, matki z małymi dziećmi nie zgłaszały się do szczepienia, a te, które odwiedziły punkt szczepień, przychodziły niesystematycznie. W efekcie zaszczepiono tylko 4 dzieci.
Natomiast wszystkie dzieci uczące się zostały zaszczepione w szkołach. W 1970r. szczepieniami ochronnymi objęto 11 dzieci w wieku przedszkolnym i wszystkie dzieci uczące się. Odsetek dzieci cygańskich nie poddanych wszystkim szczepieniom był zbliżony do odsetka niesystematycznie szczepionych polskich dzieci.
W porównaniu ze stosunkiem rodzin cygańskich do profilaktycznych szczepień dzieci, zaskakiwać może częstotliwość korzystania z opieki lekarskiej w ogóle, która od lat 70. nieustannie utrzymywała się na wysokim poziomie. Wszystkie dzieci z rodzin korzystających z usług służby zdrowia były zarejestrowane w punktach szczepień.20
 

12 O handlu końmi i ich znawstwu przez Cyganów zob. A. MIRGA, L. MRÓZ, Cyganie. Odmienność i nietolerancja. Warszawa 1994, s. 163-165.
13 Zob. J. FICOWSKI, Cyganie na polskich drogach. Kraków 1985, s. 206.
14 L. MRÓZ, Wolni ludzie gościńca. „Gazeta Wyborcza” z 8-9 września 2001 r.
15 Zob. FICOWSKI, op. cit., s. 219 – 230.
16 APL, PMRN w Legnicy, sygn. 550, s. 4; sygn. 731, s. 7 - Zatrudnienie ludności cygańskiej 1967–1970.
17 Ibidem, s.14, 15.
18 Ibidem, s. 26.
19 APL, PMRN, sygn. 550, s. 66 - Sprawozdanie z realizacji wytycznych w sprawie osiedlenia, aktywizacji zawodowej i adaptacji społecznej ludności cygańskiej w roku 1970.
20 Dane o stanie zdrowia społeczności cygańskiej w Legnicy nie są pełne. W jednostkach lecznictwa otwartego i zamkniętego nie prowadzono odrębnego rejestru Romów. Poza tym pewna część tego środowiska nie korzystała z państwowego systemu opieki zdrowotnej, lecząc się we własnym zakresie