Urwisy z legnickiej ulicy. Julek i inni
![Urwisy z legnickiej ulicy. Julek i inni](/gfx/portal/_thumbs/pl/defaultaktualnosci/1/10392/1/462d5ad133e47e01c772a4ddb5a115beda8bf04d,mVqUwmKfa1OE6tCTiHtf.jpg)
W Ratuszu pojawił się przed kilkoma dniami. Od razu wzbudził wielkie zainteresowanie i sympatię. Legniczanie przyglądali mu się z bliska. Robili zdjęcia. Pytali, kto to jest? To Julek, odlany z brązu chłopiec, do złudzenia przypominający urwisów, jakich wielu spotkać było można na legnickich ulicach w latach sześćdziesiątych minionego wieku.
Może mieć z 11, 12 lat. Zawadiacka mina, czarujący, trochę szelmowski uśmiech. Na plecach tornister, z którego wystaje proca. Nieodłączny atrybut chłopaków z tamtych lat. Na głowie zawadiacki kapelusz, pewnie zrobiony z gazety. Przykrótkie, podwinięte spodnie. Jedna nogawka spięta klamerką. Mamy używały takich do suszenia bielizny. Chłopakom chroniły spodnie przed wkręceniem się w łańcuch roweru. Buty sporo za duże. Chyba po starszym bracie.
Rzeźba jest dziełem legnickiego artysty Edwarda Mirowskiego, pierwszym w cyklu „Dzieci Legnicy”. Jeśli projekt spodoba się mieszkańcom, będzie ich więcej. Mogą pojawiać się w różnych przestrzeniach miejskich nawet przez kilka lat. Już dzisiaj wiadomo, że jeszcze przed wakacjami Julek na stałe ulokuje się w narożniku pasażu Galerii Sztuki od strony Rynku i katedry.
– W zamyśle figury mają przedstawiać małych legniczan, poczynając od lat pięćdziesiątych, przez teraźniejszość, po przyszłość – zdradza Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy. – Julek, jego koledzy i koleżanki mogą się stać nową, turystyczną atrakcją miasta. Na przykład przy skateparku mogłaby powstać rzeźba kogoś na deskorolce, gdzie indziej – z tabletem w ręce. Może będą też inne ciekawe pomysły? – dodaje prezydent.